Tajget zamilkł dawno temu. I myślę, że grupie stałych bywalców, czytelników i czytelniczek jestem winien wyjaśnienie (zwłaszcza, że niektórzy z was z uporem godnym lepszej sprawy szturchali mnie, abym pisał dalej).
Odkąd założyłem bloga w 2012 roku wiele się nauczyłem. Jedną z tych rzeczy, których się nauczyłem była lepsza priorytetyzacja i zarządzanie zadaniami. I teraz zamiast mówić “nie mam czasu” mówię “mam inne priorytety”.
Pisanie dla Ze Zbocza Tajget padło właśnie ofiarą mojej priorytetyzacji. Nie, nie żałuję, to był dobry wybór. Dziś opowiem nieco o tym co wybrałem w zamian i co z tego wyboru wynikło.
Od 4 lat działam w Stowarzyszeniu Żurawinka. To poznańska organizacja wspierająca osoby z mózgowym porażeniem dziecięcym, czyli takim rodzajem niepełnosprawności jak moja, ale w większości z dużo większymi problemami w poruszaniu, komunikacji i innymi. Dla mnie to rodzaj dzielenia się z organizacją, która, gdyby los potoczył się ciut inaczej, opiekowałaby się również i mną od młodego wieku.
Moja kadencja w Żurawince kończy się w tym roku. I przez ostatnie półtora roku zamiast blogować nadmiarową energię starałem się spożytkować właśnie tam. I myślę, że widać efekty.
Wszystko co opiszę poniżej to efekt mojej pracy z resztą zarządu Żurawinki, zwłaszcza z prezeską Anną Nowak, więc należy poniższe czytać jako opis wyników pracy zespołowej.
Co udało się osiągnąć?
Dwa duże projekty Wieloprofilowej Rehabilitacji
Czasami trzeba po prostu skoczyć na główkę.
Czy mała, zarządzana wyłącznie przez wolontariuszy organizacja jest w stanie udźwignąć roczny projekt rehabilitacyjny z setkami godzin zajęć? Tak.
Czy dla tych kilkuset godzin rehabilitacji na osobę dla 20 osób warto podpisać weksel in blanco na 200 tysięcy złotych (długa historia, może kiedyś to opiszę w biografii)? Tak.
Czy trzeba być nieco szalonym, żeby się na to porwać bez przygotowania? Zdecydowanie tak.
Obecnie jesteśmy w trakcie realizacji drugiego projektu wieloprofilowej rehabilitacji, tym razem rozpisanego na 2 lata. Od maja ruszyliśmy z kolejnymi zajęciami rehabilitacyjnymi. W programie rehabilitacja ruchowa, terapia zajęciowa, spotkania z psychologami (ogromnie potrzebne) i inne formy pomocy.
Długa droga do końca projektu, ale już widać efekty. Trzymajcie kciuki.
Rekrutacja (Hiring for Success)
Żeby oba wymienione powyżej projekty miały szansę powodzenia musieliśmy zatrudnić nowych terapeutów i managerów.
Tutaj moja pomoc polegała na przeszkoleniu zarządu przy użyciu technik i podejść, które poznałem w ramach pracy w firmie Fandom, na świetnym szkoleniu “Hiring for Success”, prowadzonym przez naszego szefa działu rekrutacji, Jon-Paula.
Przekuwanie nauk z biznesu na wsparcie dla organizacji pozarządowych to coś co zawsze sprawia mi ogromną frajdę, a w tym przypadku zadziałało koncertowo.
Przelewy internetowe
Niby banał, a jednak… Wkroczyliśmy w XXI wiek, odciążając długoletnią skarbniczkę stowarzyszenia, Krysię Witucką. Gdybym miał magiczną różdżkę, całość zautomatyzowalibyśmy w pełni, ale i bez tego jest szybciej i taniej.
Zmiana nazwy
Próbowaliście kiedyś powiedzieć “Stowarzyszenie na Rzecz Dzieci i Młodzieży z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym” na jednym wydechu? Mi się po tych 4 latach udaje bez problemu.
Co nie zmienia faktu, że większość rozmów w Poznaniu wygląda tak:
— Dzień dobry, nazywam się Lukasz Garczewski i jestem ze Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci i Młodzieży z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym.
— Że skąd?
— Z Żurawinki.
— Aaaa. No to mógł pan od razu mówić…
Dlatego w tym roku zmieniliśmy statut, umożliwiając organizacji posługiwanie się skróconą nazwą Stowarzyszenie Żurawinka. Czekamy jeszcze tylko na zatwierdznie zmian przez sąd, a później siadamy do zmiany identyfikacji wizualnej, żeby całość — nowa nazwa i logo — pomagała nam docierać do coraz szerszego grona ludzi dobrej woli.
A ponieważ nie wszyscy z was działali w stowarzyszeniach, to dodam jeszcze, że zmiana nazwy w organizacji o takim jak nasza stażu to nie jest wcale prosta sprawa i wymagało wielu dyskusji z ogółem członków.
Rozdzielenie statusu członka i beneficjenta
Stowarzyszenie powstało ponad 25 lat temu jako organizacja zrzeszająca rodziców. Dziś powoli, ale konsekwentnie przekształcamy organizację w bardziej otwartą, skupiającą ludzi dobrej woli, nie tylko rodziców. Pierwszym krokiem w tym kierunku była sfinalizowana w tym roku zmiana statutu.
Ta nowa, poszerzona formuła pozwoli nam służyć naszym młodszym i starszym podopiecznym (beneficjentom), a jednocześnie — mam nadzieję — sprawi, że niebawem z otwartymi ramionami powitamy kolejnych członków i członkinie.
Akcje fundraisingowe w tym School of Life
Od kilku lat (z przerwą na ślub w ubiegłym roku) prowadzę różnego rodzaju akcje fundraisingowe na rzecz Stowarzyszenia.
Zbiórki odbywały się w internecie, towarzyszyły moim urodzinom. W tym roku jednak jestem szczególnie dumny z wyników z dwóch powodów.
Po pierwsze, pierwsza aukcja charytatywna była nie tylko potwierdzeniem, że mogę w ten sposób zbierać środki na działalność organizacji, ale także świetną zabawą dla wszystkich zainteresowanych. Zberaliśmy ponad 1000 złotych dzięki ofiarności moich znajomych i przyjaciół, wśród nich Łukasza Kielbana z Czasu Gentlemanów i pisarki Anety Jadowskiej.
Dodatkowo rozpocząłem w tym roku międzynarodową akcję School of Life we współpracy z agencją eventową 5 Żywiołów, organizatorami wydarzeń z cyklu Witcher School. Zbiórki wśród fanów Wiedźmina przyniosły do tej pory kolejne 4000 złotych i na pewno będą kontynuowane.
Co dalej?
Nad przyszłością bloga, celami w Żurawince i moją działalnością społeczną dumam aktywnie w tym i kolejnym tygodniu.
I w kolejnym wpisie, za dwa tygodnie, obiecuję napisać co wydumałem.
Tymczasem trzymajcie kciuki za kolejne działania w Żurawince. Albo…
Jak możesz pomóc
Jeśli chcesz dołożyć swoją cegiełkę do moich przygód i działań w Żurawince, możesz:
- polubić nas na Facebooku (i lajkować posty, dzięki temu docieramy do większej grupy osób)
- dołączyć do nas (szczególnie polecam osobom z Poznania i okolic)
- przekazać darowiznę w dowolnej wysokości (dzięki!)
Do przeczytania za dwa tygodnie.