Kolejowe piekło a winda do nieba

Należę do osób, które łatwo się irytują. Często się również denerwuję. Czasami się nawet wkurwiam. Są jednak takie sytuacje, w których moja rozległa skala emocjonalna się kończy, albo wręcz zapętla i wypada się jedynie radośnie uśmiechnąć.

Do tej ostatniej kategorii mogę z całą pewnością zaliczyć moją reakcję na informację o tym, iż na nowowybudowanym Dworcu Wschodnim w Warszawie nie będzie wind na perony. Miały być, ale PKP się rozmyśliło. Pech, prawda? W zamian za to pan Jan Telecki, dyrektor warszawskiego oddziału PKP PLK, zapewnia iż do dyspozycji niepełnosprawnych podróżnych będą… ochroniarze.

Cieszę się szcęściem pana Teleckiego, który najwyraźniej nie doświadczył w swoim życiu braku samodzielności. Mogę przypuszczać – choć trudno mi w to uwierzyć – że nie był nigdy w sytuacji, w której był zmuszony prosić o pomoc obcą osobę. Nie musiał się też pewnie nigdy przyznać, choćby tylko przed samym sobą, do całkowitej bezsilności. Inaczej nie przeszłoby mu przez gardło, że ochroniarz może mi zastąpić windę.

Proszenie kogoś o pomoc nie jest dla mnie sprawą prostą, zwłaszcza jeśli jest to obcy. Wymaga przełamania wstydu i nieśmiałości. Nie jest to też, jak mi sie zdaje, zjawisko ograniczone do osób niepełnospranych – swego czasu słyszałem kawał o mężczyźnie, który umarł z głodu w środku miasta, ponieważ nie chciał spytać o drogę miejscowych… Czy zginę z głodu na dworcu? Nie, poproszę o pomoc. Ale wolałbym windę.

Może wam się to wydać dziwne, ale generalnie nie pamiętam o tym, że jestem niepełnosprawny. Przypominam sobie kiedy się potknę i wywrócę, kiedy ktoś mnie wytknie palcem w parku lub kiedy napotkam na swej drodze schody. Nie powinno wydawać się dziwne, że nie lubię sobie o tym fakcie przypominać. Dlatego wolałbym windę.

Nie mogę mówić za całe, niesamowicie przecież zróżnicowane, środowisko osób niepełnosprawnych. Ale wierzę, że część podziela moje problemy i reakcje.

Dlatego uśmiecham się teraz radośnie.

Uśmiecham się, życząc panu Teleckiemu (i innym odpowiedzialnym za wykreślenie wind z projektu) dożycia wieku sędziwego. Wtedy z całą pewnością na własnej skórze wszyscy przekonają się, że również woleliby windę.

Uśmiecham się też na myśl o wielce prawdopodobnym braku przeszkolenia ochroniarzy w kestii interakcji z niepełnosprawnymi podróżnymi i o zapewne przezabawnych sytuacjach jakie z tego wynikną.

Uśmiecham się wreszcie czytając o “estetyzacji” obiektu. Bo to niezły żart jest. A ściślej rzecz ujmując: kpina!

Aktualizacja

Zwrócono mi uwagę na drugą część przywołanego powyżej tekstu o „estetyzacji”, pt. Ochroniarz wniesie na peron dworca. Jak wróci z patrolu. Okazuje się, że na ochroniarza trzeba będzie poczekać. Zupełnie jak na windę (cóż za uderzające podobieństwo)! Tylko pewnie nieco dłużej – w końcu winda nie patroluje całego dworca.

A czy pociąg również poczeka na ochroniarza?

5 thoughts on “Kolejowe piekło a winda do nieba

  1. Możemy mieć tylko nadzieję, że faktycznie dojdzie do tak kuriozalnych sytuacji z ochroniarzami, że w końcu ktoś coś z tym zrobi. No i ręce po prostu opadają. XXI wiek, prawie latamy na Marsa a… szkoda gadać.

    1. Leszku, zaznaczam, że nie moderuję przekleństw, więc można pisać poprawną polszczyzną, przeklinając, jeśli ma się taką potrzebę. Podobno to obniża ciśnienie i jest nawet zdrowe, jeśli przeklina się z umiarem.

  2. Nie przejmuj się, potem wielkim nakładem kosztów za dofinansowanie z Unii dorobią „windy dla inwalidów” — takie wielkie, rozkładane, zamknięte na kłódke z których nikt nigdy i tak nie korzysta. Klucz u ochraniarza, albo proszę głośno jęczeć.

Leave a Reply