Słowa, słowa, słowa

Jedną z najbardziej niesamowitych właściwości człowieka jest posiadanie języka. Umiejętność porozumiewania się za pomocą ciągów symboli różnego typu i łączenia ograniczonej ilości tych prostych symboli w nieograniczoną ilość symboli złożonych.

Ponieważ myślimy w języku, ciężko nam jest myśleć o rzeczach, na których nazwanie brakuje nam słów. Nie jest to, rzecz jasna, niemożliwe (gdyby tak było wciąż mieszkalibyśmy w jaskiniach), ale jest dużo trudniej, ponieważ musimy sobie skonstruować symbol złożony, frazę lub opis. Oczywiście, robi się nieco prościej jeśli tan symbol złożony ktoś przygotuje za nas.

To właśnie, w pewnym sensie, próbuje zrobić Konwencja ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami (zwana dalej konwencją). Wprowadza pojęcie osoby z niepełnosprawnością, znajome, ale odróżniające się skutecznie od terminu osoba niepełnosprawna.

Jeśli język kształtuje myśli, to zmieniając język zmieniamy sposób myślenia. Przywołać możnaby tu popularne ostatnio teorie z zakresu NLP, bardziej klasyczną psychologię lub magiczne praktyki dowolnej kultury na Ziemi (tak, zaklęcia mają sens, nawet jeśli tylko psycholingwistyczny). Mi jednak w pierwszej kolejności przychodzi na myśl Rok 1984 Orwella i jego ogłupiający społeczeństwo newspeak.

Jaki więc jest cel tej językowej przemiany mnie i innych w osoby z niepełnosprawnością? Trochę jest to zaklinanie rzeczywistości. Akcentowanie osoby, marginalizowanie niepełnosprawności. Można powiedzieć, nieco tylko przejaskrawiając, że osoba z niepełnosprawnością ma w jakiś sposób bliżej do osoby niż osoba niepełnosprawna, bo to z łatwo odłączyć.

Nowa terminologia jest też sposobem na zaakcentowanie przyjętej w Konwencji społecznej definicji niepełnosprawności. Według tej definicji niepełnosprawność nie jest cechą jednostki, a wynikiem kombinacji cech jednostki i cech środowiska, które razem powodują problemy. Każdy człowiek odczuwa niepełnosprawność w niektórych kontekstach, którą stara się nauczyć kompensować (jeśli wierzysz, że nie musisz kompensować polecam spróbować biegania po lodzie albo wspinaczki wysokogórskiej bez maski tlenowej – powodzenia).

Cel szczytny, ale czy taka strategia przyniesie jakieś efekty? Nie jestem pewien.

Równolegle z naszymi próbami okiełznania i kształtowania języka zachodzą bowiem inne procesy językowe, niezależne od dobrych czy złych zamiarów językowych architektów. Jednym z tych procesów jest nabieranie przez słowa i zwroty ładunku językowego odpowiadającego emocjom związanym z tym, co dane słowo opisuje.

Prosty przykład:

murzyn · czarny · afroamerykanin

kaleka · inwalida · niepełnosprawny · osoba niepełnosprawna

Wszystkie te określenia to terminy techniczne, a przynajmniej takie były kiedy po raz pierwszy weszły w życie. Te po lewej stopniowo nasiąkały emocjami, uprzedzeniami i nienawiścią, aż w końcu trzeba było wymyślić nowy symbol, pozbawiony tego ładunku – afroamerykanin i osoba niepełnosprawna.

Problem w tym, że dopóki istnieją w świadomości naszej grupy uprzedzenia i negatywne emocje, zabrudzą one każdy nowy symbol jaki sobie wymyślimy.

Mamy tu swego rodzaju problem jajka czy kury: zmieniać język żeby wpłynąć na przekonania, czy odwrotnie? Nie wiem.

9 thoughts on “Słowa, słowa, słowa

  1. To, że ONZ próbuje wpływać na słowa, symbole i związane z nimi emocje w celu osiągnięcia jakiejś zmiany społecznej jest zrozumiałe — w końcu muszą się wykazać efektami w ciągu jednej kadencji, a tylko język jest dość elastyczny żeby zmienić coś w cztery lata. Niestety, jak sam zauważyłeś, po tej zmianie język nadal będzie się zmieniał i trudno przewidzieć w jakim kierunku.

    Na szczęście nie wszyscy ludzie myślą wyłącznie słowami i emocjami. Mimo, że historycznie ignorowane przez wielu filozofów i psychologów, istnieje coś takiego jak myślenie wizualne. Wbrew nazwie nie polega ono na wyobrażaniu sobie obrazów — a raczej na manipulowaniu złożonymi modelami systemów. Nie wszyscy tego sposobu myślenia używają i nie wszyscy dysponują użytecznymi modelami — kultura słowa nie sprzyja temu zbytnio, gdyż zarówno sam model, jak i wnioski, które się z niego wyciągnęło, bardzo trudno jest opisać słowami — a zatem przekazać.

    Na szczęście świat się zmienia i pojawiają się nowe formy przekazu. A także popularne stają się stare formy, niektóre tak stare, jak ludzkość. Na przykład gry. Gry są idealną formą przekazywania modeli myślenia i mają realny wpływ na zachowania ludzi. Nawet sam fakt, że ONZ sięga po „natychmiastowo skuteczne” metody może być w dużym stopniu uwarunkowane faktem, że ludzie ci w dzieciństwie grali w gry oferujące natychmiastowe nagrody i kary. A może jednak nie — trudno powiedzieć.

    W każdym razie modele oferują możliwość trwałej zmiany sposobu myślenia, a gry są najefektyczniejszą znaną dotychczas formą ich przekazywania. Dodatkowo, modele, aby działały, muszą pozostać spójne — dlatego, w odróżnieniu od językam nie poddają się łatwo zmianom i bardzo trudno się nimi kłamie. I wbrew pozorom da się tworzyć gry, które uczą czegoś, pomimo nie bycia „grami edukacyjnymi”. Przykład: http://borderhouseblog.com/?p=9591

    1. „Dobrym przy­kła­dem jest psy­chia­tria, gdzie jesz­cze jakieś czter­dzie­ści lat temu nie­peł­no­spraw­ność umy­słową dzie­lono na idio­tyzm, imbe­cy­lizm i debi­lizm (sic!), co przy dzi­siej­szym rozu­mie­niu tych słów zakrawa na parodię.”

      W tym czasie leczenie elekrowstrząsami, a nawet lobotomią było na porządku dziennym, były to ponoć skuteczne i sprawdzone metody. Owe trzy przytoczone terminy także usiłowały uporządkować stopnie niepełnosprawności. Ale prawo do błędów medycyny wynika nie zawsze głupoty, a z postępu wiedzy.

      Tak samo kultura językowa – nie jestem pewien,czy kolejność przemian określenia człowieka o czarnym kolorze skóry nie zależy czasem także od szerokości geograficznej i poziomu kulturalnego lokalnej społeczności. A propos tego – zachęcam do poszperania w informacjach o języku w Republice Zielonego Przylądka – swego czasu głównym punkcie zbornym światowego niewolnictwa.

      Osobiście uważam, że termin „osoba z niepełnosprawnością” to tylko pusty (jak na razie) frazes świadczący o próbach politycznej poprawności. Jest to przejaw, powiedzmy, że kultury osobistej.

  2. A ja, mimo wszystko, pokładam wiarę w zmianę języka. Za jakiś czas zapewne będzie potrzebny nowy symbol – ale do tego czasu, optymistycznie licząc, wychowa się spora grupa ludzi, którzy będą zapoznawali się z pojęciem niepełnosprawności i osób z niepełnosprawnościami bez bagażu negatywnych skojarzeń i stereotypów. Myślę, że to zadziała, przynajmniej częściowo; na poparcie mam głównie argumenty z anegdot. Wiadomo, że język nie rozwiąże sprawy, dopóki nie wykona się pracy nad pozbywaniem się uprzedzeń, ale to zawsze coś.

  3. „Wszyst­kie te okre­śle­nia to ter­miny tech­niczne, a przy­naj­mniej takie były kiedy po raz pierw­szy weszły w życie.”

    Dobrym przykładem jest psychiatria, gdzie jeszcze jakieś czterdzieści lat temu niepełnosprawność umysłową dzielono na idiotyzm, imbecylizm i debilizm (sic!), co przy dzisiejszym rozumieniu tych słów zakrawa na parodię.

  4. @Radomir Dopieralski Chyba coś koło losowego. Też się gubię. Wątki albo chronologicznie z najnowszymi na dole *proszę*.

    „Z niepełnosprawnością” jest jakby lżejsze od „osoba niepełnosprawna”. To drugie sugeruje jakby brak samodzielności i konieczność pomocy innej osoby.

  5. „murzyn · czarny · afroamerykanin”
    Chyba myślałeś tu po angielsku – Negro – Black – Afro-American”. W polskim języku, na szczęście, afroamerykanin nie funkcjonuje, a jeśli już, to byłby pisany z dużej litery, tak jak Murzyn.

Leave a Reply