Kilkadziesiąt godzin dzieli nas od finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. WOŚP to prawdopodobnie najbardziej znana inicjatywa charytatywna w Polsce. Wielki festyn połączony ze zbiórką pieniędzy na potrzebujących.
I czego by nie mówić o orkiestrze, przyznać trzeba jedno: akcja przebiega w radosnej, ciepłej atmosferze, tak bardzo różnej od smutnych, gorzkich telewizyjnych reklam fundacji pomagających „biednym dzieciom”. I to jest dla mnie prawdziwa siła WOŚP – pokazywanie, że można dawać coś od siebie z radością i uśmiechem. Na szczęście takich inicjatyw jest więcej…
Na niektórych polskich maratonach, pośród uczestników z numerami na plecach można zobaczyć grupę mężczyzn i kobiet w czerwonych płaszczach, z włóczniami i tarczami. To grupa Spartanie Dzieciom, która w ten barwny sposób zachęca do pomocy niepełnosprawnym.
12 września 490 p.n.e. stoczono jedną z najsłynniejszych bitew w historii świata – bitwę pod Maratonem. Ateńczycy zaprosili wtedy Spartan do wspólnej walki przeciwko Persom. Spartanie spóźnili się i mogli już tylko podziwiać pobojowisko. 2500 lat po tych wydarzeniach chcemy dać im kolejną szansę – chcemy aby tym razem zdążyli pomóc i żeby stało się to regułą.
Równie barwną inicjatywą jest inna akcja. Panny Młode raz do roku gromadzi grupę „panien młodych” w różnym wieku, które ubrane w swoje suknie ślubne zbierają pieniądze na szczytne cele, zwykle skupiając się na pojedynczym potrzebującym dziecku. Akcja pomogła w rehabilitacji kilkorga dzieci, a także dostarczyła funduszy na zakup spersonalizowanego wózka inwalidzkiego.
W 2007 roku podczas przygotowań do własnej uroczystości ślubnej pojawiła się nieśmiała myśl, aby wykorzystać jeden z najważniejszych dni w życiu na zrobienie czegoś dobrego dla innych.
No i są jeszcze kosmiczni kowboje. Firefly to jeden z moich ulubionych seriali science fiction, określany w dużym uproszczeniu jako „western w kosmosie”. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, jest to kawał dobrego kina, który szczerze polecam. Niestety, studio zarzuciło serial w połowie pierwszego sezonu. Na szczęście, fani nie porzucili załogi kapitana Raynoldsa i zaczęli się gromadzić w grupy zwane Browcoats (Brunatne Płaszcze) od munduru żołnierzy w serialowej wojnie o niepodległość. W ten sposób, dzięki fanom, serial stał się kultowy.
Browncoats spotykają się i organizują po to, by oglądać wspólnie serial, przebierać się za ulubionych bohaterów (jak na zdjęciu powyżej) i… Wspierać akcje charytatywne.
Amerykańskie oddziały Browncoats wspierają różne szczytne cele, jak równouprawnienie kobiet, czy wspieranie czytelnictwa wśród dzieci, a także walka z dysleksją.
Wykorzystanie pozytywnej energii fanów s-f do uczynienia świata nieco lepszym to pomysł tak absurdalnie dobry, że brak mi słów na wyrażenie tego wystarczająco dobitnie. Dlatego, że uczestnicząc w ruchu fanowskim wiem, ile tej energii jest i co można z jej pomocą osiągnąć.
W marcu oficjalnie startuje polska grupa Browncoats, która również zajmować się będzie działalnością charytatywną. Jaką konkretnie? To się okaże. Tymczasem możecie śledzić Browncoats of Poland na Facebooku. Przeczuwam, że przeczytacie o nich jeszcze na tym blogu…
Tyle moich typów na niesamowite i oryginalne inicjatywy pomocy drugiemu człowiekowi. A wy znacie podobne perełki, które warto wesprzeć?
Zakretki.info – ludzie z całej Polski pomagają niepełnosprawnym dzieciom normalnie funkcjonować, zbierając zakrętki i za pieniądze z ich sprzedaży kupują potrzebne rzeczy (wózki inwalidzkie, leki, budują podjazdy etc). Może nie jest to tak widowiskowe jak te akcje opisane przez Ciebie, ale stosunkowo proste i bardzo popularne 🙂 A widowiskowo się robi, gdy któryś koordynator organizuje jakiś koncert albo dzień zakrętki w swoim mieście. Albo gdy wszyscy się spotykają, aby segregować zebrany surowiec 🙂
Prawda, dzięki za kolejny przykład. U mnie w biurze zaczęliśmy ostatnio zbierać nakrętki. Będę o tym pewnie jeszcze kiedyś pisał, bo to bardzo ciekawy przypadek tworzenia modelu biznesowego (a w każdym razie cięcia kosztów) wokół i dzięki działalności charytatywnej.