Ile zmysłów ma pełnosprawny człowiek? Pięć, prawda? Wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Pięć. Otóż nie, jest jeszcze jeden, szósty. I wcale nie mam tu na myśli niczego nadnaturalnego. Ten szósty zmysł to propriocepcja, czyli umiejętność wyczucia własnego ciała w przestrzeni. Opowiem ci o tym jak działa i co się dzieje, kiedy nie działa.
Na początek proste ćwiczenie: zamknij oczy i dotknij palcem nosa. No dalej. Ja tu poczekam.
Już? No dobrze, to teraz powiedz: skąd wiedziałeś bądź wiedziałaś, gdzie położyć palec i jak wykonać ten cały ruch ręką? Właśnie dzięki propriocepcji. Twój mózg, podobnie jak mój, przechowuje rodzaj mentalnego obrazu tego, w jakiej pozycji znajdują się poszczególne części ciała. Choć “obraz” to niezbyt dokładna analogia. Nasze mózgi wiedzą, jak jesteśmy ułożeni, wygięci i tak dalej nie dzięki wzrokowi. Tych informacji dostarczają czujniki zawarte w stawach i mięśniach szkieletowych.
Dzięki tym czujnikom możemy się całkiem bezpiecznie i sprawnie poruszać w przestrzeni, biegać, skakać, ale także wykonywać precyzyjne ruchy rękoma i nie tylko.
Ale co się dzieje, gdy mózg nie przetwarza sygnału lub gdy czujniki nie działają?
Jeśli kiedykolwiek zdarzyło ci się wypić nieco alkoholu, to już znasz odpowiedź na pierwszą część tego pytania.
Ja mogę odpowiedzieć na tę drugą część: jak to jest, kiedy czujniki nie działają.
Mam mózgowe porażenie dziecięce (mpd). Moja wersja mpd powoduje m.in. spastyczność kończyn dolnych, czyli mówiąc prościej: nadmierne napięcie mięśni nóg. Właśnie stopień napięcia mięśni jest jednym z sygnałów, które po przetworzeniu przez mózg składają się na zmysł propriocepcji. Ponieważ sygnał, jaki płynie z mięśni, jest błędny, powoduje zaburzenia w “czuciu” ciała w przestrzeni.
Tyle teorii, teraz co to znaczy w praktyce.
Zamykam oczy i staję na obu stopach, starając się ustawić je poprawnie w kształt litery V. Jeśli miałbym opisać w jakiej pozycji znajdują się moje stopy, powiedziałbym, że są mocno odchylone – lewa w lewo, a prawa w prawo.
Teraz otwieram oczy i co widzę? Stopy są prawie równoległe do siebie, lekko tylko odchylone. Jak to możliwe? Przecież czuję je inaczej. Ano właśnie: czuję je, a raczej oceniam czuciowo ich położenie, po napięciu mięśni.
Podobnie gdy ćwiczę rozciąganie mięśni ud. Jeśli zamknę oczy podczas ćwiczeń, leżąc na plecach, mózg podpowiada mi, że kolana są może kilka centymetrów od podłogi. Otwieram oczy i widzę, że to nieprawda, ale mięśnie są skrajnie napięte.
Nie jestem specjalistą, ale przypuszczam, że w tych przypadkach mózg ocenia napięcie mięśni odnosząc je do zdrowego ciała. Kombinuje tak: przy takim napięciu tego mięśnia ta noga powinna być mniej więcej tutaj. Ale mięsień jest bardziej napięty niż powinien, więc mózg daje się nabrać.
Jeśli powyższe napisałem dostatecznie obrazowo, możesz teraz przypuszczać jakie to uczucie. Dziwne. Momentami powoduje to wrażenie braku kontroli nad ciałem i poczucia, że nie do końca jest moje.
Ale jest moje i nie znam innego. Co oznacza również, że często uważam za zupełnie normalne coś, co wcale takie nie jest. 2 lata temu pokazała mi to bardzo dobitnie Tamar Rogoff podczas zajęć (o których pisałem w tekście Prognoza fauna), kładąc dłoń na mojej stopie, kiedy stałem na jednej nodze. Z propriocepcją u mnie jest tak, że nie tylko czuję inaczej, ale również w pewnym sensie czuje „mniej” albo „dużo, dużo więcej”. W normalnych warunkach nogi czuję „mniej”, co przy staniu na jednej nodze owocuje szybką utratą równowagi. Ale wystarczy dodatkowy bodziec, dotyk, i wrażenie jest takie, jakby nerwy od stopy przez całą nogę zapalały się jak choinka, radośnie szczebiocząc „Ojej! Co to? Ktoś nas dotyka!”, zupełnie jak w „Było sobie życie”. Ale dopóki ktoś mi na to nie zwrócił uwagi, myślałem, że wszyscy tak mają. Bo skąd mogłem wiedzieć?
Jakie są codzienne konsekwencje tych wszystkich różnic? Problemy z równowagą, korzystaniem ze schodów i koordynacją ruchową.
Ale nie jest najgorzej. Niedostatki kompensuję wzrokiem i śmiem twierdzić, że radzę sobie całkiem nieźle. Poza tym, jak wspominałem wyżej: niebardzo mam z czym porównywać… To moje ciało i nie zamieniłbym go na inne.
Na zakończenie mała prośba: zanim nazwiesz kogoś niezdarą (na głos albo w myślach), przypomnij sobie ten tekst, pomyśl o mózgu i czujnikach w mięśniach i stawach. Sensowne poruszanie tymi naszymi ciałami nie jest wcale takie proste, nawet kiedy wszystko działa według planu. Więc uśmiechnij się, kiedy ktoś przez przypadek wpadnie na ciebie w tramwaju lub autobusie. Może to akurat będę ja?
Małe uzupełnienie: Jeden z czytelników, Paweł, słusznie zwrócił mi uwagę na fakt, że zmysłów jest więcej niż 5 i więcej nawet niż 6. Tutaj skupiłem się na jednym z nich, ale warto poczytać również o pozostałych: zachęcam do zajrzenia do Wikipedii.